Czy coś jest nie tak ze słowem „ofiara”?

W wielu treściach dotyczących przemocy, a zwłaszcza przemocy seksualnej można spotkać się z mniej lub bardziej kategoryczną rezygnacją z używania słowa „ofiara” w kontekście osoby skrzywdzonej.

Co właściwie oznacza to słowo?

Według słownika PWN ofiara to:

1. «to, co się ofiarowuje komuś na jakiś cel»

2. «wyrzeczenie się czegoś cennego dla kogoś lub ze względu na coś, np. w imię wartości patriotycznych lub religijnych»

3. «osoba lub zwierzę bezradne wobec czyjejś przemocy, które doznały jakiejś szkody lub straciły życie; też: rzecz wskutek czegoś zniszczona»

4. lekcew. «człowiek niezdarny lub niezaradny»

5. «przedmiot lub żywa istota składane Bogu, bóstwom, nadprzyrodzonym mocom, np. w celu przebłagania ich lub odsunięcia niebezpieczeństwa»

Z kolei w polskim prawie, choć istnieje coś takiego jak Polska Karta Praw Ofiary (dokument przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości wraz z organizacjami rządowymi i społecznymi) i akty prawa posługują się czasami terminem „ofiary przestępstwa” to na gruncie definicyjnym mamy raczej do czynienia z „pokrzywdzonym”.

Art. 49. § 1. Kodeksu Postępowania Karnego: Pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo. 

Natomiast w aktach prawa międzynarodowego czy unijnego nie brakuje przykładów używania angielskiego odpowiednika victim (mam jednak wrażenie, że po angielsku to słowo ma silniejszą konotację z doświadczeniem przemocy czy podstępu, a mniejszą z ofiarą składaną bóstwom). Przykładem może być chociażby Konwencja Stambulska.

Dlaczego słowo ofiara bywa uznawane za stygmatyzujące?

Jak widzimy w słownikowych znaczeniach (lub synonimach) słowo „ofiara” często przywodzi na myśl osobę, która nie mogła sobie poradzić, jest słaba, niezaradna itp. Zresztą łączy się to ze społecznym odbiorem osób z doświadczeniem przemocy. Poszukujemy „ofiary idealnej”, czyli robiącej wrażenie zagubionej, którą trzeba się zaopiekować. I co najważniejsze: której tożsamość jest ograniczona do tego doświadczenia.

W związku z czym kilka dekad temu zaczęto używać określenia „survivor” co tłumaczymy w Polsce różnie, często jako „przetrwały” czy „przetrwanka”.

Zwolenniczki tego podejścia wskazują, że kładzie ono większy nacisk na siłę, determinację i przezwyciężenie trudności, a mniej na bezradność i cierpienie. Przemoc polega na odebraniu kontroli, podczas gdy „survivor” sugeruje, że osoba walczy o swoją sprawczość. Może mieć to wydźwięk bardziej mobilizujący czy po prostu pozytywny. O wadze tego interpretacyjnego wzmocnienia pisały Judith Herman czy bell hooks.

Można też zaobserwować pewne napięcie pomiędzy omawianym nazewnictwem, gdy przechodzimy na poziom konkretnych osób np. rozumienie bycia „ofiarą” i „przetrwanką” jako pewnych etapów po doświadczeniu przemocyPoniżej przykład z popkultury.

 

serial 13 powodów dlaczego
serial 13 powodów dlaczego

Z kolei tak o swoim rozumieniu słowa ofiara pisze Roxane Gay:

Jestem naznaczona na tak wiele sposobów tym, przez co przeszłam. Przetrwałam, ale to jeszcze nie cała historia. Przez lata uczyłam się, jak ważne jest przetrwanie i rościłam sobie prawo do określenia „przetrwanka”, nie mam jednak nic przeciwko słowu „ofiara”. Nie sądzę też, że jest cokolwiek wstydliwego w stwierdzeniu, że kiedy zostałam zgwałcona, stałam się ofiarą, i do dziś, choć można określić mnie na tyle różnych sposobów, wciąż nią jestem. Zajęło mi to dużo czasu, ale obecnie wolę słowo „ofiara” niż „przetrwanka”. Nie chcę umniejszać wagi tego, co się stało. Nie chcę udawać, że się podźwignęłam i odbywam zwycięską podróż. Nie chcę udawać, że wszystko jest w porządku. Żyję z tym, co się stało, idę dalej, ale nie zapominam; idę dalej, ale nie udaję, że nie mam blizn. 

„Głód. Pamiętnik (mojego) ciała” Roxane Gay, tł. Anna Dzierzgowska, Wyd. Cyranka

Według mnie Dyskusja, która dzieje się wokół doświadczenia przemocy seksualnej na poziomie językowym jest ważna i interesująca, niezależnie od tego jak ktoś się identyfikuje.

Od początku mojego zaangażowania zawodowego czy aktywistycznego w tematykę przeciwdziałania przemocy „broniłam” dla siebie możliwości mówienia o „ofierze przestępstwa”. Początkowo argumentowałam to stanowisko koniecznością pewnej przejrzystości w wymierzaniu sprawiedliwości, tzn. w tej konkretnej sytuacji ktoś był ofiarą, a ktoś był sprawcą.

Nadal tak uważam, jednak doszły ku temu względy osobiste (pewnie zawsze tam były :). Blisko mi jest do Roxane Gay, do świadomości o swojej części, która co prawda nie potrzebuje publicznego uznania, ale mocno wpłynęła na doświadczanie życia.

Choć mimo wszystko jestem ostrożna w szafowaniu „ofiarami” i staram się dostosowywać język do sytuacji, żeby być dobrze zrozumiana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *